To dla niego przez ostatnie miesiące dziesiątki ludzi otwierało serca. W planach były kolejne imprezy, które miały pomoc w zbiórce datków na leczenie i rehabilitację Mateusza Kowalczyka z Wadowic.
Tymczasem ze szpitala w Opolu dotarła informacja o śmierci Mateusza. Zmarł w wieku 19 lat. Kiedy odchodził miał przy sobie najbliższych.
W wieku 18 lat Mateusz Kowalczyk dowiedział się, że cierpi na nowotwór złośliwy mózgu, astocytoma anaplasticum III stopnia, czyli złośliwy glejak. Dzięki szybkiej reakcji udało się prawidłowo wykonać operację.
Mateusz skończył liceum, dostał się na wymarzone studia. Niestety koszmar się powtórzył. Nastąpił nawrót choroby, nie dało się już operować. Zostało poszukiwanie innych rozwiązań.
Lekarze mówili, że Mateusz to wyjątkowy przypadek, ale od te najgorszej strony. Żadne leczenie nie przynosiło zamierzonego skutku. Postanowiono wypróbować innowacyjnej terapii specjalnym lekiem, którego cena była wręcz kosmiczna dla rodziny.
Dlatego ludzie dobrej woli zjednoczyli się. Dzięki rożnym akcjom charytatywnym, koncertom, datkom z "tacy w kościołach", udało się podać leki Mateuszowi. Niestety wyjątkowość jego choroby pokazała się i tutaj.
Mateusz odszedł, zabierając ze sobą swoje marzenia, pozostawiając rodzinę, najbliższych i przyjaciół w strasznym smutku. Teraz pozostaje jedyna myśl, że sam już nie cierpi.
Dyskusja: