Rada Wadowic pokazała w środę miejscowej policji "żółtą kartkę". Samorządowcy nie są zadowoleni z funkcjonowania jednostki i wskazują na szereg problemów, które w ostatnich miesiącach znacznie osłabiły poczucie bezpieczeństwa w mieście. Zdaniem radnych wzrost zagrożeń, bezczynność policji i spadek poczucia bezpieczeństwa - to powszechne odczucia mieszkańców.
Lokalnie po pandemii znacznie wzrosła przestępczość. To fakt, do którego przyznał się w środę na sesji zastępca komendanta policji w Wadowicach młodszy inspektor Robert Michna.
Jak poinformował policjant, w Wadowicach rok do roku liczba przestępstw wzrosła z 781 do 888 w 2022 roku, czyli jest to ok. 14 procent. W samym powiecie wadowickim liczba przestępstw wzrosła z 1995 do 2446 przestępstw w 2022 roku. Jak przekazał komendant, wykrywalność przestępstw w Wadowicach wynosi 77 procent.
Zdaniem radnych obecnie w Wadowicach i okolicach występuje szereg problemów, którymi należałoby się zająć.
Jak informował podczas sesji radny Franciszek Lempart, całkowicie niewidoczni i nieaktywni pozostają w gminie dzielnicowi, z którymi nawet sołtysi nie mają żadnego kontaktu.
Nikt nie wie, kiedy pełnią służbę, jak się z nimi skontaktować, co właściwie robią. Należałoby to poprawić - powiedział radny.
O osobistych doświadczenia z policją mówił radny Mateusz Klinowski. Zarzucił miejscowej policji, że ta zbyt późno reaguje na zgłoszenia. Jak powiedział radny, w ostatnim czasie dwukrotnie był świadkiem zbyt spóźnionej interwencji policji.
Zostałem napadnięty przez osobę, zgłosiłem to policji, a ta nie zareagowała. Ta osoba zabiła potem dwie osoby, a jedną raniła - mówił radny Mateusz Klinowski.
W innym przypadku radny zgłaszał agresywne zachowanie osoby pod wpływem alkoholu i czekał na przyjazd patrolu aż 45 minut. Zwrócił też uwagę na tolerowanie przez drogówkę pirackich rajdów po ulicach miasta.
Podobny przykład podała radna Anna Pławny.
Leżała osoba pijana pod Lidlem. Leżał tak, że zagrażał bezpieczeństwu nie tylko swojemu, ale innych osób. Ja zadzwoniłam na 112 i pani zaczęła mnie wypytywać. Nie przyjęła zgłoszenia. Pani bardzo obcesowo i bardzo niegrzecznie ze mną rozmawiała. Ten numer 112 w ogóle nie spełnia swojej roli. To jest bez sensu - powiedziała radna.
Anna Pławny zaapelowała o większą widoczność funkcjonariuszy na ulicach miasta.
Wydaje mi się, że oczekujemy większej troski o mieszkańców, bo jak na razie sam przejazd radiowozu nie jest żadnym działaniem - podkreśliła.
Na zbyt późną reakcję funkcjonariuszy na zgłoszenia skrążyli się też inni radni.
Radny Paweł Krasa opowiedział historię, jak rok temu zgłaszał interwencję dotyczącą kierowania samochodem ciężarowym przez kierowcę pod wpływem alkoholu. To właśnie radny musiał śledzić samochód i przed 40 minut czekał na to, aż pojawi się patrol, a osoba obierająca jego zgłoszenie z ramienia policji nie orientowała się w terenie.
Zgłaszając sprawę nie dość, że pani nie wiedziała, gdzie znajduje się dana miejscowość, to interwencja, którą państwo podjęli trwała około 40 minut. W międzyczasie działy się różne rzeczy, zastanawiam się, jak to jest, że państwo interweniujecie po 40 minutach, a jak to jest, że strażacy są po 15 minutach na zdarzeniu? Coś tutaj nie dziala - mówił Paweł Krasa.
Z kolei radny Robert Malik przypomniał przykład z Kleczy Dolnej, gdzie 13 tirów zablokowało lokalną drogę, a patrol policji przyjechał po godzinie. Jak dodał, jego zdaniem policja w ogóle nie zajęła się rozwiązaniem problemu i ukaraniem kierowców ciężarówek, którzy zablokowali drogę, na której nie powinni się znaleźć.
Radny Łukasz Błasiak zwrócił uwagę na bezpieczeństwo na osiedlach wadowickich.
Nocne wariacje i ryki samochodów to norma. Wieczorami robi się coraz gorzej, wyłączone światła, ludzie boją się wychodzić z domu, brakuje nocnych patroli. Aby zabezpieczyć okolicę przed wybrykami, zniszczeniami i tym podobnym sam zamontował tutaj już cztery kamery, bo na miejski monitoring nie można liczyć. W nocy sprawcy czują się bezkarnie - powiedział radny.
O większą aktywność i sprawczość policji zaapelował również burmistrz Wadowic Bartosz Kaliński. Poprosił zastępcę komendanta policji, by funkcjonariusze aktywniej włączyli się w zwalczanie burd i aktów wandalizmu w centrum miasta.
Proszę o zwiększenie ilość patroli w rejonach plant i bazyliki. Drugie takie miejsce to skrzyżowanie uli Gimnazjalnej i Mickiewicza - mówił burmistrz.
Nie wszyscy radni mieli negatywny obraz policji. Radny Mariusz Jakubas pochwalił współpracę z dzielnicowymi, ale był to głos jednostkowy.
W odpowiedzi radnym zastępca komendanta Robert Michna, przekazał nad opiniami radnych "pochyla się niską głową i z wielkim szacunkiem", a wszystkie sygnały policja rozważy i da odpowiedź. Jak poinformował radnych, wadowicka policja ostatnio przechodzi trudny okres, ponieważ funkcjonariusze rezygnują ze służby. W ostatnich miesiącach z pracy odeszło 19 policjantów.
Miejscowa policja nie powinna lekceważyć głosów radnych z Wadowic, ponieważ było nie było, są oni przekaźnikami opinii mieszkańców. Tak krytycznych głosów przedstawiciel policji nie usłyszał na sesji w Wadowicach od wielu, wielu lat.
W kuluarach radni nie bez złośliwości zauważyli, że w ostatnich latach samorząd niewiele wymagał od policji. Jednocześnie miasto Wadowice zapewniło policjantom budowę nowej komendy, a także kupuje jednostce nowe samochody. W ślad za tym nie idą jednak efekty działań, a poziom bezpieczeństwa w mieście spada.
Co więcej, swoistym "faux pas" na sesji było wysłanie do radnych zastępcy komendanta policji i niepojawienie się szefa jednostki. W dodatku zastępca komendanta łączył się z radnymi... zdalnie. Komendant policji w Wadowicach Arkadiusz Śniadek ma zatem poważny problem nie tylko wizerunkowy.
Dyskusja: