Patryk Cpałka (PC): Od kiedy interesuje Pana modelarstwo spalinowe i od jakich modeli Pan zaczynał?
Konrad Migdałek (KM): W modelarstwo wciągnął mnie sąsiad, miałem wtedy 14 lat. Wówczas dostałem też do ręki pierwszą aparaturę i symulator. Fascynacja modelami spalinowymi przyszła z czasem. Zazwyczaj zaczyna się bowiem od „elektryków" i tak też było w moim przypadku. Kiedy pilot czuję się już wystarczająco pewnie, decyduje się przejść na modele balsowe lub wykonane z laminatu, do których zazwyczaj montuje się już silniki benzynowe.
PC: Dlaczego akurat modele spalinowe, co mają w sobie wyjątkowego?
KM: Preferuję modele spalinowe dlatego, że ich obsługa to jakby ostatni etap pilotażu. Sterowanie nimi wymaga bowiem od pilota najwięcej umiejętności. Dotyczy to zarówno operowania gazem, gdzie reakcja jest zupełnie inna niż w przypadku silnika elektrycznego, jak i samej obsługi przy silniku. Poza tym na jakichkolwiek poważniejszych zawodach dopuszczalne są wyłącznie napędy spalinowe. I, co ważne, silniki te robią sporo hałasu, czym zdecydowanie podwyższają poziom widowiska, w szczególności z elementami pirotechnicznymi.
PC: Tak, smuga dymu ciągnąca się za samolotem dodaje dramaturgii... Ale w przypadku Pana występów w Międzybrodziu Żywieckim tego dymu nie było, bo i pewnie nie było potrzeby dodatkowego „podkręcania" emocji (śmiech). Czy Pana zdaniem pilotowanie modeli samolotów może być ciekawsze od sterowania np. śmigłowcami czy też modnymi ostatnio dronami?
KM: Akrobacja samolotowa jest jakby druga w kolejności pod względem trudności i umiejętności, które są wymagane od pilota. Zdecydowanie najtrudniejszą dziedziną są śmigłowce. Polecam obejrzeć na Youtube, co wyczyniają tacy piloci jak choćby Alan Szabo. Po pilotażu śmigłowcami oraz samolotami można umiejscowić dopiero pilotaż szybowców oraz dronów. Tak popularne obecnie quadocoptery są zatem najbardziej prymitywne w sterowaniu ze wszystkich tych urządzeń. O ile w trybie manualnym pilot musi „coś" umieć, to w trybach stabilizacji, w których pracuje większość tego typu maszyn, nie są wymagane praktycznie żadne umiejętności.
PC: Gdy miałem okazję obserwować Pana pokaz odniosłem wrażenie, że prezentowany przez Pana program jest bardziej widowiskowy niż akrobacje prawdziwym samolotem...
KM: Dokładam wszelkich starań, aby takie typu pokazy, jak np. na Górze Żar, były jak najbardziej widowiskowe i podobały się publiczności. Program też jest tak dobierany, aby pokazać np. pełną prędkość modelu w przelotach czy inne elementy, na które podczas zawodów po prostu nie ma czasu, mimo że są one dość efektowne. Nie mniej jednak ilu widzów, tyle opinii na ten temat. To, co dla jednych widowiskowe, dla drugich jest tylko namiastką prawdziwego lotnictwa. Osobiście uważam, że zarówno akrobacja modelem, jak i prawdziwym samolotem, może być równie efektowna.
PC: Sterowany przez Pana model wykonywał nieprawdopodobne układy... Jak często Pan trenuje, by tak doskonale pilotować i nie wyjść z wprawy?
KM: Początkowo poświęciłem mnóstwo czasu na treningi, czyli około 8 godzin dziennie na symulatorze. Po tym, gdy kupiłem pierwszy model, ograniczyłem się do 2-3 godzin na symulatorze i starałem się wykonywać jak najwięcej lotów na żywo, gdyż to dzięki nim zdobywa się zdecydowanie największe doświadczenie. W chwili obecnej trenuję tylko około pół godziny tygodniowo na symulatorze, a w sezonie dodatkowo dochodzą wyjazdy na lotnisko. Najczęściej trenuje w weekendy. Wtedy też wykonuję kilka-kilkanaście lotów na mniejszym modelu z napędem elektrycznym, na którym „wprowadzam w życie" nowe figury.
PC: Tak właśnie sądziłem, że w Pana pokazie można było odnaleźć wiele autorskich pomysłów... Czy Pana zdaniem umiejętności pilotażu modeli mogą przydać się np. w zawodzie pilota?
KM: Myślę, że jak najbardziej. Mimo, że latanie prawdziwym samolotem to coś zupełnie innego, to umiejętność pilotażu modeli na pewno nie zaszkodziłaby w trakcie szkoleń na prawdziwego pilota, a wręcz przeciwnie. To hobby, jak mało które, uczy nas determinacji i konsekwencji w dążeniu do celu, co tak naprawdę przydaje się w każdej dziedzinie.
PC: Z których figur, które potrafi wykonać Pan swoim modelem, jest Pan najbardziej dumny?
KM: Każda pojedyncza figura wymaga wiele praktyki na symulatorze, a później wdrożenia w locie na żywo. Figury prezentowane podczas moich pokazów to już te wybrane, najbardziej efektowne, na które zazwyczaj poświęciłem najwięcej czasu. Z nich zatem jestem chyba najbardziej zadowolony. W szczególności wtedy, gdy uda się je wykonać bezbłędnie niezależnie od warunków pogodowych, np. przy dużym wietrze.
PC: Jakie są Pana plany zawodowe? Czy chciałby Pan je związać z modelarstwem, może z lotnictwem?
KM: Lotnictwo raczej odpada. Chciałbym już raczej wykorzystać to, czego się do tej pory nauczyłem i nie zaczynać od podstaw. Jeśli miałbym w pracy wykorzystywać swoje hobby, choć nie traktuję tego jako warunek konieczny, to myślałem np. o filmowaniu z powietrza. Na rynku jest coraz więcej firm oferujących tego typu usługi, m.in. z racji tego, iż takie ujęcia są teraz szeroko stosowane w różnego rodzaju filmach, materiałach promocyjnych oraz reklamach. Przypuszczam też, że tego typu umiejętności są również cenne w wojsku czy policji.
PC: Faktycznie, tego typu umiejętności wydają się cenne w różnych dziedzinach. Jednak trening wymaga odpowiedniego terenu. Gdzie zatem Pan trenuje?
KM: Trenuję na naszym klubowym lotnisku pomiędzy Kętami a Oświęcimiem. Jest to trawiasty pas startowy, pozwalający na bezpieczne lądowanie nawet przy bocznym wietrze. Sporadycznie w zimie organizujemy razem z resztą ekipy wypady na halę sportową, kiedy to warunki nie pozwalają już na treningi na zewnątrz.
PC: Pozostają także symulatory. Czy te, wykorzystane przez Pana, są wystarczająco realistyczne?
KM: Tak, jak najbardziej. Jak już wcześniej wspomniałem, zaczynałem właśnie od symulatora i uważam, że jest to najlepsze rozwiązanie. Pozwala mocno ograniczyć koszty eksploatacji przy pierwszych modelach i przede wszystkim przyspieszyć proces uczenia. Fizyka lotu jest odwzorowana w około 80, 90. procentach. Odbywa się to w ten sposób, iż do komputera za pomocą specjalnego interfejsu podpinamy prawdziwą aparaturę, czyli tę którą sterujemy modelem w rzeczywistości. W programie możemy ustawić np. zmienne warunki atmosferyczne i szereg innych parametrów. Wiadomo, że na żywo dochodzi jeszcze stres, adrenalina i możliwość uszkodzenia samolotu.
PC: Czy Pana hobby jest drogie?
KM: Wydaję mi się, że na pewnym poziomie każde hobby jest drogie. Koszt modelu waha się dość znacznie w zależności od firmy, rozpiętości skrzydeł i użytego wyposażenia. Przykładowo ten, którym latam obecnie, ma rozpiętość skrzydeł wynoszącą 2,2m i kosztuje w granicach 6. tysięcy złotych mimo, że nie jest to wyposażenie z najwyższej półki. Chcąc pokazać pełne możliwości pilotażu trzeba zaopatrzyć się jednak w model o rozpiętości 2,6 metra, wyposażony w silnik dwucylindrowy, którego koszt to już kilkanaście tysięcy złotych. Jest to samolot, który nie ogranicza już w żaden sposób pilota i pozwala na wykonywanie wszystkich figur akrobacji powietrznej. Wynika to z wielu czynników, m.in. większej masy, która powoduje większą bezwładność w różnego rodzaju manewrach, lub chociażby zdecydowanie lepszy stosunek ciągu silnika do masy modelu.
PC: Czy bierze Pan udział w zawodach?
KM: Sytuacja z zawodami w Polsce jest dość kiepska... Nie są organizowane żadne oficjalne Mistrzostwa Polski w akrobacji 3D. Jedynie w Nowym Targu, podczas dość dużego pikniku, na który zjeżdżają się ludzie z całej Polski, mamy konkurencję lotów Freestyle. Jednak większość organizowanych zawodów to akrobacja klasyczna, czyli F3A oraz F3M, gdzie 2/3 to akrobacja klasyczna, a 1/3 to Freestyle (akrobacja 3D). Zatem chcąc zdobyć coś w tym, w czym się specjalizuję, trzeba startować za granicą. To oczywiście wiąże się z dużymi kosztami, nie tylko wyjazdu, lecz również sprzętu, który powinien być na odpowiednim poziomie, by w ogóle myśleć o rywalizacji z innymi. Dlatego w tej chwili koncentruję się głównie na imprezach modelarskich, czy też eventach związanych z lotnictwem, ale organizowanych w Polsce. Najbliższe plany na przyszłość to Mistrzostwa Europy w Czechach. Wiele jednak zależy od innych, choćby ewentualnych sponsorów. Na listach startowych mamy ludzi z całej Europy, głównie z Austrii, Niemiec, Włoch, Francji, lecz niestety ani jednego polskiego nazwiska...
PC: W tym miejscu przekazuję gorący apel do Naszych Czytelników. Gdyby ktoś z Państwa chciał wspomóc działania Pana Konrada Migdałka, proszę o wiadomość. Przekażę ją wówczas Panu Konradowi. Szkoda byłoby nie wykorzystać niesamowitych umiejętności i talentu Pana Konrada w kształtowaniu pozytywnego wizerunku naszej ojczyzny poza jej granicami! Czy byłby Pan w stanie krótko opowiedzieć, w jaki sposób steruje się taką maszyną?
KM: Stery w samolocie napędzane są przez serwomechanizmy, czyli w uproszczeniu małe silniki elektryczne z odpowiednimi przekładniami. Przybliżając parametry tych urządzeń dodam dla przykładu, że w modelu klasy 2,2m serwonapędy posiadają tytanowe przekładnie, mają masę zaledwie 60g i mogą one „przenieść" 24kg na 1cm dźwigni! Wychodzące z nich przewody trafiają zazwyczaj do jakiś menagerów zasilania, a następnie do odbiornika, który odbiera sygnały z aparatury pracującej na paśmie 2,4GHz. Oczywiście to bardzo uproszczony opis, gdyż po drodze znajduje się szereg innych modułów i wyłączników spełniających różne ważne funkcje. Aparatura sterująca natomiast składa się z dwóch dwuosiowych joysticków, które sterują przepustnicą, sterem kierunku, wysokości oraz lotkami. Aparatura posiada ponadto dedykowane oprogramowanie, pozwalające na ustawienie wszystkich żądanych parametrów. Dodatkowo mamy jeszcze trymery i różnego rodzaju przełączniki, które można dowolnie programować, np. w celu włączenia instalacji do dymu, wyłączenia zapłonu silnika itp.
PC: Teraz wiadomo, dlaczego należy zacząć od symulatora...
Jakie parametry mają silniki użyte przez Pana w modelach? Czy są one jakoś udoskonalone?
KM: Są to dwusuwowe silniki benzynowe, dość podobne do montowanych w piłach spalinowych. Różnica jest taka, że te lotnicze mają 2-3-krotnie większą moc. Przykładowo, silnik do modelu akrobacyjnego 2,2m ma od 50 do 60cm3 i ok. 6KM. Do modelu 2,6m montowane są już silniki dwucylindrowe o pojemności 120cm3 i mocy ok. 12KM. Czasami stosuje się też różnego rodzaju udoskonalenia, jak np. dyfuzor do gaźnika czy tłumik „pitts" zamiast fabrycznej „puszki". Silniki tego typu pracują zazwyczaj na mieszance benzyny wysokooktanowej posiadającej od 98. do 100. oktanów.
PC: Co mógłby Pan doradzić tym, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z modelarstwem spalinowym?
KM: Przede wszystkim proponuję przejść kolejno przez wszystkie etapy. Czyli zacząć od symulatora, później poćwiczyć na szybowcach czy motoszybowcach, następnie na mniejszych modelach akrobacyjnych z napędem elektrycznym, a dopiero na samym końcu skoncentrować się na modelach spalinowych. W zależności od liczby godzin spędzonych na lataniu czy też indywidualnych predyspozycji typu dobry refleks, które też odgrywają dużą rolę, można sprawnie dojść do tego ostatniego etapu latania, w którym korzysta się ze spalinowych samolotów akrobacyjnych 3D.
PC: Czy zna się Pan na silnikach, czy też korzysta Pan z pomocy mechaników?
KM: Drobne naprawy czy serwis elektroniki wykonuję raczej sam, lecz jeśli chodzi o regulację silnika, to zazwyczaj korzystam z pomocy bardziej doświadczonych kolegów w tej dziedzinie. Wynika to m.in. z faktu, iż balansując na granicy możliwości użytego sprzętu stawiam na doskonale wyregulowany silnik, by w pełni wykorzystywać jego możliwości np. w trakcie wykonywania niebezpiecznych manewrów tuż nad ziemią.
PC: Czy zdarzył się Panu kiedyś wypadek pilotowanym modelem?
KM: Niestety tak... Powiedziałbym, że nie da się tego uniknąć, szczególnie wykonując akrobacje... Czasami też model uderza w ziemię i dzieje się tak często nie z winy pilota. Gdy w niektórych manewrach model unosi się kilka centymetrów nad ziemią, nawet najmniejsza awaria czy podmuch wiatru mogą spowodować uszkodzenia...
PC: Czy w Polsce jest wiele osób, które zajmują się modelami spalinowymi? Czy są one jakoś zrzeszone?
KM: Tak, mamy w Polsce dość liczną grupę modelarzy. Jedni zrzeszeni są formalnie w ramach aeroklubów i zazwyczaj są to ludzie, którzy startują w różnego rodzaju zawodach. Są też osoby działające nieformalnie, które latają dla relaksu, zwykle po pracy czy w wolne dni.
PC: Chciałbym jeszcze spytać, gdzie można zaopatrzyć się w model podobny do tego, z którego Pan korzysta?
KM: Modele te można zakupić w Polsce, choć sprowadzane są zazwyczaj na zamówienie. Można także próbować je nabyć u naszych południowych sąsiadów, gdzie często dostępne są one „od ręki".
PC: Czy jest w internecie miejsce, w którym można byłoby śledzić rozwój Pana kariery?
KM: Staram się zawsze na Facebooku umieszczać aktualne zdjęcia oraz filmy z pokazów.
PC: Zatem pozostaje zaprosić naszych czytelników do odwiedzenia Pana konta w serwisie Facebook. Tymczasem bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę Panu niesłabnącej satysfakcji z uprawiania trudnej i oryginalnej, ale bardzo widowiskowej odmiany modelarstwa!
KM: Ja także dziękuję i pozdrawiam.
Rozmawiał: Patryk Cpałka
Dyskusja: