Podczas kampanii wyborczej do Sejmu Gładysz „zwinął" baner wyborczy posłanki z ogrodzenia kaplicy przy parafii Matki Bożej Pocieszenia w Świnnej Porębie. Pochwalił się tym w internecie. Wyjaśniał, że zrobił to, ponieważ obiekt sakralny nie jest miejscem, gdzie powinny wisieć plakaty wyborcze, a kościół powinien być wolny od agitacji politycznej.
Sprawa miała jednak dalszy ciąg bo jak już pisaliśmy (TUTAJ), "Dziadunio" został wezwany na policję w Wadowicach w charakterze podejrzanego o zabór lub zniszczenie materiału wyborczego posłanki PiS Ewy Filipiak.
Na przesłuchaniu bloger zobowiązał się, że zwróci baner właścicielowi, wówczas sprawa będzie mogła być umorzona, w przeciwnym razie grozi kara grzywny do 5 tysięcy złotych. Jeśli zniszczenia przekraczają kwotę 250 złotych, to zgodnie z art. 67 paragraf 1 Kodeksu wykroczeń, czyn taki podlega karze grzywny lub nawet karze aresztu.
Bloger twierdzi, że baner jest cały, więc postanowił go zwrócić właścicielowi. Wszystkie materiały wyborcze są oznaczone i właścicielem banera jest KWW Prawo i Sprawiedliwość.
W związku z tym Marcin Gładysz wysłał baner do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, do siedziby partii na ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie.
W związku z zarzutami stawianymi mi przez posła Państwa partii, panią Ewe Filipiak, na którą to okoliczność zostałem przesłuchany w KPP Wadowice - oraz zdarzeniami opisywanymi przez lokalne media (...), a także zgodnie z zobowiązaniem, podpisanym przeze mnie dzisiaj podczas przesłuchania zwracam materiał wyborczy Państwa partii, jednocześnie pragnąc zaznaczyć, iż jego zawłaszczenie nigdy nie było moim celem. Ja po prostu chciałem, żeby pani poseł nie wisiała na kościele.
Dyskusja: