Na cmentarzu komunalnym w Wadowicach już w zeszłym roku zakończono pracę nad przygotowanie alei zasłużonych. Do wielkiego granitowego krzyża, do którego przytwierdzono symboliczny miecz i orła Wojska Polskiego prowadzi na końcu cmentarza komunalnego ścieżka. Wzdłuż niej powstają mogiły. Pierwsze dwie już przygotowano.
Miejsce graniczy poprzez płot z cmentarzem wojennym. W zamyśle władz miasta jest, by swój wieczny spoczynek znaleźli tutaj między innymi zasłużeni dla kraju żołnierze, partyzanci z Wadowic i okolic, pochowani dziś w anonimowych mogiłach lub których groby niedawno odnaleziono poza granicami kraju, a rodziny chcą je sprowadzić. Koszt wykonania alei wyniósł 137 tysięcy złotych.
Miasto planuje pierwszy taki pochówek na piątek, 23 lipca. W tym dniu o godz. 10ma odbyć się ponowny honorowy pogrzeb porucznika Wojciecha Stypuły „Bartka". Trumna ze szczątkami żołnierza wystawiona będzie w bazylice Ofiarowania NMP, gdzie odbędzie się msza żałobna. Na powtórny pogrzeb "Bartka" miasto zaprosiło rodzinę porucznika ze Stanów Zjednoczonych i przedstawicieli władz państwowych.
Honorowy pogrzeb miał się już odbyć w zeszłym roku, ale ze względu na pandemię uroczystość odwołano.
Jego szczątki znaleziono cztery lata temu na tzw. Długiej Wyspie w Puszczy Rudnickiej. Porucznik Stypuła zginął 22 lipca 1944 r. nad rzeką Wisińczą w walce z Sowietami. Dokładna lokalizacja jego pochówku została określona na podstawie wyników przeprowadzonych badań archeologicznych i historycznych pod nadzorem IPN. W poszukiwaniach pomagał lokalny historyk Michał Siwiec - Cielebon.
Porucznik Wojciech Stypuła, ps. Bartek, był żołnierzem AK, utalentowanym poetą, harcerzem i dziennikarzem. Niezwykle barwną postacią, którego życiorys to idealny scenariusz na film.
Urodził się 28 listopada 1904 roku w Tarnawie Dolnej, powiat wadowicki. Ojciec Józef był nauczycielem wiejskim. Matka Julia ze Świerczewskich, pochodziła z Warszawy. Ojciec jej był uczestnikiem Powstania Styczniowego, emigrantem w Paryżu i dopiero po zmianie nazwiska wrócił do Warszawy. Dziadek Bartłomiej Świerczewski był w Powstaniu Listopadowym.
Wojtek ukończył czteroklasową szkołę ludową w Zembrzycach, potem uczył się w Gimnazjum im. Marcina Wadowity w Wadowicach, a maturę zdawał w gimnazjum w Żywcu. W latach 1924-1925 kształcił się w Szkole Podchorążych Piechoty. Służył w 43 pułku piechoty w Kowlu, a po przeniesieniu do rezerwy rozpoczął szkolenia w marynarce na S/S Niemen. W 1932 ukończył kurs dziennikarski w Gdyni. Od 1933 roku był instruktorem żeglarskim w Akademickim Związku Morskim w Jastarni. W 1934 wypływa jachtem „Eos" do Afryki i do Stanów Zjednoczonych z Wiesławem Ostoją-Wilczyńskim i z bratem Janem. Jacht rozbił się na skałach Bornholmu. Załoga się uratowała. W tym samym roku zdobył pierwsze miejsce w regatach w Szwecji w barwach AZM.
Od 1936 roku osiadł w Warszawie, gdzie trudnił się dziennikarstwem, pisał do Płomyka i Płomyczka. Wydał dwie miniaturowe książeczki dla dzieci. Mało kto wie, ale jest autorem wielu popularnych do dziś wierszyków jak m.in. „Miała baba koguta", czy „W poniedziałek rano kosił ojciec siano". W liście do matki z lipca 1939 pisze o dużych planach książkowych w wydawnictwie Przeworskiego.
Tuż przed II wojną prawdopodobnie wcielony do kontrwywiadu wojskowego. W legendach rodzinnych opowiada się o uprowadzeniu z Sopotu jakiegoś wyższego oficera niemieckiego. Okres okupacji do 1943 jest nieznany. Na początku 43 pojawia się u rodziny w Tarnawie. Opowiada siostrze o swoim pobycie w klasztorze w Górach Świętokrzyskich, gdzie się ukrywał . Od wiosny 1944 roku pojawia się w sztabie Zgrupowania Nadniemeńskiego pełni funkcję oficera BIP i do zadań specjalnych. Aktywnie uczestniczy w walkach AK z okupantem niemieckim i sowieckim. Zginął na tzw. Długiej Wyspie, w Puszczy Rudnickiej, 22 lipca 1944 roku zastrzelony przez sowietów z grupy poszukiwawczej NKWD.
Dyskusja: