Niestety są jeszcze ludzie na tym świecie, których oburza zawracanie uwagi na bezsensowność wypalania traw w celu ich użyźnienia. Nic nie robią sobie z zakazów i możliwych niebezpiecznych skutków tych działań. Strażacy niemal każdego dnia wyjeżdżają do pożarów traw i nieużytków. Niektóre z nich są nie tylko skutkiem "użyźniania", ale też bezmyślnego "usuwania" nielegalnych wysypisk.
W ciągu ostatnich trzech dni takich zdarzeń znowu było kilkanaście, m.in. w Spytkowicach czy Lipowej.
W Tomicach, w czasie letnich spacerów można się także natknąć na nielegalne wysypiska, które ktoś prawdopodobnie próbował spalić [zdj. główne]. Niestety w wyniku tego działania w ogniu stanęły zarośla wokół pobliskich stawów. Same odpady, w postaci m.in. góry zużytych pampersów, przetrwały i nadal straszą spacerowiczów.
Tymczasem strażacy muszą godzić liczne wyjazdy do pożarów traw z innymi obowiązkami.
Tak jak to było chociażby ostatniej niedzieli (15.04). Straż pożarna wezwana została do miejscowości Miejsce ( gm. Spytkowice). Pożar wybuchł w stajence, w której chowane były 2-tygodniowe kurczęta. W wyniku pożaru zniszczeniu uległy tynki ścian, stolarka drzwiowa i okienna. Zginęło też 65 kurcząt.
Prawdopodobnie doszło do zwarcia instalacji elektrycznej w lampie ogrzewającej kurczęta - poinformował nas Krzysztof Cieciak, oficer prasowy komendy powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wadowicach.
To nie koniec "zwierzęcych przygód" ratowników z powiatu wadowickiego. W niedzielę (15.04) pomoc strażaków potrzebna była przy uwolnieniu sarny, która utknęła w przęśle metalowego ogrodzenia. Dzięki sprzętowi hydraulicznemu udało się ją uwolnić. Niestety była tak sponiewierana, że potrzebna była pomoc weterynarza.
Dyskusja: