Jeszcze niedawno pisaliśmy o mężczyźnie, który z uszkodzoną w wypadku noga trafił na wadowicki oddział SOR. Pan Dariusz opisywał wówczas sytuację mówiąc "nigdzie do tej pory nie spotkałem się z taką dawką chamstwa". To było w styczniu tego roku.
}} Przeczytaj historię Pana Dariusza TUTAJ
Tymczasem, do naszej redakcji zgłosił się kolejny pacjent SOR-u.
Pierwszego lipca uległem wypadkowi w pracy w wyniku czego uszkodziłem sobie prawą rękę w łokciu - zaczyna rozmowę pan Marcin.
Mieszkaniec Wadowic od razu udał się do wadowickiej lecznicy szukając pomocy.
Po przybyciu na SOR w Wadowicach i przyjęciu mnie po długim oczekiwaniu, lekarz chirurg stwierdził, że mam jakieś złamanie kości w prawym łokciu i że poczekamy jeszcze na konsultacje z ortopedą - opisuje historię wadowiczanin.
Później jednak stało się coś zaskakującego w jego opinii.
Po zbadaniu przez ortopedę, który stwierdził że nie widzi żadnego złamania tylko potłuczenie ręki, polecił chirurgowi wypisanie jakiś leków. Ten wypisując papiery jeszcze raz stwierdził cyt."że w tym łokciu jest coś złamane, ale skoro ortopeda tak stwierdził"...No i odesłali mnie w takim stanie do domu tzn z opatrunkiem na przetarcie skóry na łokciu - mówi nam pan Marcin.
Po powrocie do domu mężczyzna zauważył, że ręka cały czas puchnie, a ból staje się nie do wytrzymania. Wolał nie czekać długo i udał się na podobny oddział ratunkowy, ale tym razem do Suchej Beskidzkiej.
Tam od razu zostałem wstępnie zbadany przez lekarza i wysłany na zdjęcie RTG. Po przeglądnięciu zdjęcia przez lekarza została postawiona diagnoza: "Złamanie główki kości promieniowej prawej. Stłuczenie łokcia prawego". Po założeniu mi gipsu na prawą rękę powróciłem do domu. Po upływie ok 2 godzin ból ręki ustąpił w dużym stopniu. Obsługa na SOR w Suchej Beskidzkiej jest zupełnie inna niz w Wadowicach. Mimo dużego ruchu człowiek czuje się dobrze traktowany- dodaje na koniec pacjent z Wadowic.
Nasz rozmówca zadaje retoryczne pytanie - czy tak powinna wyglądać pomoc lekarza na oddziale ratunkowym? Mężczyzna nie ukrywa swojego oburzenia, a swoją historią chciał się podzielić, jako przestrogą. Dodaje, że nie pozostawi też tej sytuacji bez konsekwencji dla lekarzy, którzy zajęli się nim w Wadowicach. Czeka tylko na wizytę kontrolną w Suchej Beskidzkiej.