Grupa Ukraińców z objętego działaniami wojennymi okręgu donieckiego spędza lato w Kalwarii Zebrzydowskiej. Zaprosili ich tutaj burmistrz Zbigniew Stradomski i ksiądz dziekan Wiesława Cygana z parafii św. Józefa. Do miasta zjechało 36 osób.
To głównie młodzi ludzie, są też rodziny z dziećmi. Mają zapewnione noclegi w hotelu Kalwarianki, zorganizowano im czas, jeżdżą na wycieczki, spotykają się z mieszkańcami. Nam udało się ich spotkać na trasie pieszej wędrówki do Lanckorony. Ukraińcy początkowo niechętnie rozmawiali z dziennikarzami.
Nie ufamy wam. W Doniecku rosyjscy dziennikarze zrobili wiele złego - tłumaczą swoje motywacje.
Nie ma się im co dziwić. Do Polski przyjechali poszukać spokoju i odetchnąć od kilku gorących miesięcy i wojny domowej.
Tak, bo to jest regularna wojna. Padają strzały, słychać huk bomb, giną ludzie. Staramy się pomóc jak możemy. Tam jest wiele rodzin o polskich korzeniach, o których teraz nie można zapominać. Takie gesty bardzo się dla nich liczą - mówi nam polski konsul w Doniecku Jakub Wołąsiewicz, który razem z ukraińską grupą przyjechał do Kalwarii.
W naszym regionie pozostaną do 24 lipca. Ale burmistrz Zbigniew Stradomski podjął już rozmowy z przedstawicielami MSZ, by zapewnić im dłuższy pobyt.
Uważam, że solidarność i pomoc dla nich to zwykły ludzki odruch- ocenia Zbigniew Stradomski.
Gmina pokrywa część kosztów ich pobytu, a resztę dokładają darczyńcy i MSZ. Kalwaria Zebrzydowska jest obecnie jedynym miastem w Małopolsce, która podjęła współpracę z Ministerstwem Spraw Zagranicznych w sprawie pobytu Ukraińców z zagrożonych działaniami wojennym okręgów.
U nas jest prawdziwa wojna. Wszyscy się boją. Sąsiad strzela do sąsiada, armia się bije, ale wielu normalnych ludzi uważa to za nieszczęście. Nie wiemy, jak będzie wyglądał następny dzień. Czasami nie wiesz też, kto jest wróg, a kto przyjaciel- mówi Aleksander Masłow.
Przebywający w Kalwarii Zebrzydowskiej Ukraińcy to mieszkańcy Mariupola, Doniecka, Krasnoarmiejska, Dobropola i Makijewki.
Niektórzy z nich ochoty na powrót nie mają. Trzydziestoletni Oleg pyta nas, czy nie ma pracy dla informatyków w Polsce. Chciałby tutaj zostać, by nie musieć wracać do Doniecka, bo tam nie widzi już dla siebie perspektyw.
Dyskusja: