W 2008 roku do jednego z domów na terenie gminy Andrychów wtargnęło dwóch mężczyzn. Nie wiadomo czy wiedzieli, że w środku mieszka samotna kobieta, ale byli ewidentnie przygotowani na dłuższe "przeszukanie" nieruchomości.
Jak informuje Gazeta Krakowska, przed krakowskim sądem ruszył proces jednego z mężczyzn. Dlaczego dopiero teraz? Przestępcy zadbali o to by pozostawić jak najmniej śladów.
Jeden z nich miał siekierę i zagroził nią kobiecie, obaj sprawcy ją dusili i związali ręce i nogi taśmą. Splądrowali pomieszczenia, wykręcili też korki, by w ciemności nie widziała ich twarzy - czytamy w gazecie.
O szczególnym okrucieństwie napastników może świadczyć fakt, że jeden z nich zgwałcił emerytkę, a kiedy zapytała czemu ją krzywdzą, odparli, że "taką mają pracę".
Zwyrodnialcy zabezpieczając się przed ucieczką powyrywali też kable telefoniczne i nakazali kobiecie by nie patrzyła w którą stronę się udają. Ukradli jej 350 zł emerytury, bombonierkę Merci, ubrania, budzik z pozytywką, a także wyjęli zabytkowy mechanizm ze starego zegara. Gehenna mieszkanki gminy Andrychów trwała kilka godzin. Przestępcy bowiem nie spieszyli się.
Poszkodowanej udało się wyswobodzić dopiero po kilkunastu minutach od ucieczki przestępców. To, że dzisiaj prokuratura była w stanie postawić oskarżenie wobec jednego z nich, jest skutkiem żmudnej pracy policjantów z Andrychowa i badań DNA, z materiału biologicznego.
Kim jest więc oskarżony? Jak informuje Gazeta Krakowska, Józef K. na co dzień mieszkał z żoną w Oświęcimiu. Był kilka razy karany za napady i od 2010 r. obywał kolejny wyrok. Teraz grozi mu trzy lata więzienia. Oczywiście nie przyznaje się do winy.
Policja cały czas szuka drugiego uczestnika tego obrzydliwego napadu.
Dyskusja: