WYKOPALI BECZKI Z CHEMIĄ
Po kilku dniach zakrojonych na dużą skalę odkopów na śmietnisku potwierdziły się odczyty z georadaru, które wykonali eksperci z Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie. Wskazywali oni że na śmietniku na głębokości ośmiu metrów znajduje się dziewięć metalowych beczek o pojemności 200 litrów.
W poniedziałek (21.09) przed południem ekipie pracującej tutaj udało się dokopać do dwóch z takich beczek. Wyciągnięto je na wierzch.
Jak się dowiadujemy, w środku miała znajdować się substancja stała w formie proszku i granulatu.
Wstępna ekspertyza wskazuje, że substancja nie ma charakteru zagrażającego zdrowiu i życiu ludzi. Nie stwierdzono promieniowania radioaktywnego i jonizującego. W środku znajdowała się substancja stała. Jej sprawdzeniem zajmie się biegły chemik, który zbada skład. W tej chwili nie można mówić o niebezpieczeństwie zagrożenia dla środowiska, bo substancja znajdowała się w metalowych beczkach, a dodatkowo była zabezpieczona - mówi nam prokurator rejonowy w Wadowicach Jerzy Utrata.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy istnieje podejrzenie, że substancja, którą odkopano może być granulatem farby poliuretanowej.
TAJEMNICZE TRANSPORTY NA EKO
Jak już informowaliśmy tutaj, od kilku dni prokuratura, policja, strażacy i specjalistyczny pluton ratownictwa chemicznego z Krakowa szukają na wysypisku śmieci Eko w Choczni toksycznych odpadów.
Prokuratura w Wadowicach zleciła przeprowadzenie wykopalisk na wysypisku po otrzymaniu zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa polegającego na przewożeniu i składowaniu odpadów niebezpiecznych dla środowiska i ludzi.
Zawiadamiający to były pracownik wysypiska, który był między innymi odpowiedzialny za obsługę odpadów dostarczanych na śmietnisko. Współpracując z prokuraturą miał wskazywać, że odpady zostały umieszczone na śmietniku nielegalnie, pod osłoną nocy, a zarząd śmietniska ze spółki Eko miał o wszystkim wiedzieć.
Zawiadomienie do prokuratury wpłynęło już jakiś czas temu. Śledczy zanim wysłali na śmietnik pluton ratownictwa chemicznego zlecali ekspertyzę specjalistom z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Krakowie. Te badania nie wykazały żadnego toksycznego skażenia w okolicy smietniska, a także w gruncie.
BURMISTRZ OSKARŻA PiS
Wysypisko śmieci w Choczni wybudowała w 1999 roku gmina Wadowice. Obecnie właścicielem składowiska jest gmina (49 % udziałów) i spółka Empol z Tylmanowej (51 % udziałów). Z ramienia gminy w radzie nadzorczej spółki zasiada burmistrz Mateusz Klinowski.
On sam twierdzi, że składowanie tych odpadów odpowiedzialna jest „ekipa PiS", która rządziła miastem.
Kolejny przełom w odkrywaniu brudów po rządzącej miastem ekipie z PiS. Na wysypisku georadar ustalił położenie 9 obiektów mogących być nielegalnie składowanymi na terenie gminy toksycznymi odpadami. Czy odpowiedzialni zdążą uciec do Sejmu? - napisał na Facebooku burmistrz Mateusz Klinowski.
Powierzchnia terenu składowiska wynosi 11 ha i obejmuje obiekty techniczne wraz z pięćdziesięciometrową strefą ochrony sanitarnej obsadzoną zielenią. Teren otoczono rowami melioracyjnymi przechwytującymi wody powierzchniowe i wody z wylotów drenarskich.
Sama niecka, w której poszukiwane są "niebezpieczne beczki" ma 1,6 ha i 153 tysiące metrów sześciennych objętości. Wyłożona jest membraną i zabezpieczona kanałami odprowadzającymi niebezpieczne związki ze śmietnika.
Dyskusja: