Od poniedziałku (18.02) pracownia rentgenowska w Szpitalu Powiatowym w Wadowicach nie działa (pisaliśmy o tym WCZORAJ). Ta sytuacja podobno martwi pacjentów, którzy teraz muszą badać się na Szpitalnym Oddziale Ratunkowy, gdzie jak wiadomo trzeba czekać w długich kolejkach.
Nie można zarejestrować się, odebrać wyników i zrobić żadnego badania, ponieważ technicy elektroradiologii są na zwolnieniach lekarskich - poinformował nas wczoraj "Czytelnik", który przesłał do mediów informacje o chwilowym zamknięciu pracowni. - Istnieje realne zagrożenie paraliżu funkcjonowania szpitala, SOR'u i poradni specjalistycznych, ponieważ bez badań rentgenowskich nie ma możliwości diagnozowania urazów, chorób płuc etc.
Jak się okazuje w tym samym czasie ośmiu pracowników zgłosiło do pracodawcy, jakim jest ZZOZ, zwolnienia lekarskie.
Rozchorowali się. Panuje okres grypowy, więc w tym czasie takie sytuacje mogą się zdarzać również wśród pracowników. Przedstawili zwolnienia lekarskie i czekamy aż powrócą do zdrowia - przekazała nam dyrektorka ZZOZ Beata Szafraniec.
Pani dyrektor potwierdziła, że pacjenci w czasie unieruchomienia pracowni RTG, gdzie wykonywano badania rentgenowskie, kierowani są na Szpitalny oddział Ratunkowy.
To sytuacja awaryjna, która - mamy nadzieję - potrwa kilka dni - dodaje dyrektorka.
Co ciekawe, "Czytelnik", który rozsyłał informacje do mediów przestrzegał jednocześnie przed czarny scenariuszem. Czyżby wiedział coś więcej?
Sytuacje awaryjne się zdarzają. Panuje grypa. Jeśli kolejne osoby pójdą na zwolnienie, wysoka absencja spowoduje konieczność zamknięcia SOR'u, a tym samym sparaliżuje działalność leczniczą w ZZOZ w Wadowicach - przekazał nam "Czytelnik".
Zdaniem dyrektor Beaty Szafraniec takie zapowiedzi są nie na miejscu, bo oznaczałoby, że nie mammy do czynienia z sytuacją incydentalną, ale jakims dużym kryzysem. W ostatnim czasie w sprawie szpitala w Wadowicach rozpuszczane są na mieście "hiobowe wieści" i wróżenie mu rychłej katastrofy, co w przypadku placówki, która teoretycznie już od 20 lat ma problemy nie jest już gorąca nowością.
Mówi się na przykład, że zwolnił się jakiś lekarz, czy lekarze, ale nie dodaje się, że na ich miejsce przyszedł ktoś nowy. W ostatnim roku zatrudniliśmy 15 nowych lekarzy. Szpital, przychodnie działają i nie ma zagrożenia dla ich funkcjonowania. Wprowadzamy rozwiązania naprawcze, które w naturalny sposób mogą budzić kontrowersje - komentuje Beata Szafraniec.
Dyskusja: