Mówi się, że to swego rodzaju fanaberia. Wadowice od wielu lat kultywowały tradycję wypuszczania sylwestrowych fajerwerków w powietrze o godzinie 19.00. W większości miast takie widowiska to dopiero po dwunastej w nocy, gdy witany jest Nowy Rok.
Ale historia pokazu w Wadowicach to efekt zainteresowania nim dzieci. Gdy miasto zorganizowało pierwsze takie spotkanie, okazało się, że pokaz był widowiskiem atrakcyjnym głównie dla maluchów.
Tutaj nic się nie zmienia. Władze miejskie organizują kolejny rok z rzędu sylwestrowe spotkanie o godz. 19. Podczas, co tu kryć, krótkiego pokazu czyli około 10 minut, mieszkańcy zobaczą rozświetlone niebo i usłyszą życzenia noworoczne od nowego burmistrza.
Godzinę później (20.00) odbędzie się pokaz sztucznych ogni w Kalwarii Zebrzydowskiej. W tym roku organizator, czyli Centrum Kultury przeniósł pokaz ze względów bezpieczeństwa na plac targowy. Również tutaj pokaz organizowany jest z myślą o dzieciakach.
Fajerwerki sylwestrowe mają mniej więcej tyle samo zwolenników, co przeciwników. W ostatnich latach ci drudzy zyskują posłuch.
W wielu polskich miastach zrezygnowano z tych pokazów. Po pierwsze chodziło o koszty. Nie są to bowiem wydarzenia tanie, ażeby uzyskać efekt trzeba puścić z dymem od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych podatnika. Przeciwnicy podkreślają, że to bezsensowne wydatki. Dodatkowo takie wydarzenia mogą być przecież niebezpieczne i co nie bez znaczenia stresują domowe psy, które podobno fajerwerków nie lubią.
Co więcej, w takich Wadowicach i w Kalwarii pokazy fajerwerków obnażają przyjezdnym niedoskonałości komunikacyjne tych miast. Aby dojechać do centrum trzeba często postać w korku, aby z niego wrócić również. Stąd też krótkie, dziesięciominutowe pokazy wiążą się ze średnio godzinną gehenną na drogach.
To wszystko nie zniechęca ciekawskich. Oczywiście to prawda, że można bawić się w Sylwestra bez fajerwerków, tylko... po co?
Dyskusja: