Nie jest tajemnicą, że Filip Niewidok z Wadowic, obecnie trener Kalwarianki i kiedyś Iskry Kleczy, i Marcin Wasilewski to starzy kumple nie tylko z boiska.
Były reprezentant Polski, kiedyś zawodnik Premier Legaue i podpora Anderlechtu, wraca do gry po przerwie w Wiśle Kraków. Na konferencji prasowej z dziennikarzami "Gladiator" zdradził, jak budował formę na powrót do Ekstraklasy. Nie zabrakło też ciepłych słów o jego przyjacielu.
Miałem trenera od przygotowania fizycznego, z którym pracowałem dwa razy w tygodniu. Mój przyjaciel pracuje w Kalwariance, Filip Niewidok, i mogłem również raz, dwa razy w tygodniu trenować z tym zespołem. Chodziło o to, żeby poczuć piłkę, bo jej głód był ogromny. Robię też różne rzeczy indywidualnie. Tak, żeby cały czas być w ruchu i żeby forma była utrzymana. Nie ma co się jednak oszukiwać: żaden ciężki trening nie zastąpi rytmu meczowego. Tego na pewno brakuje. Brakowało też dyscypliny. Przez ostatnie dwadzieścia lat ten rytm był i dlatego ostatnie cztery miesiące były dla mnie tak ciężkie. Cieszę się, że wróciłem do żywych - mówił Marcin Wasilewski.
Przypomnijmy. Współpraca Wasilewskiego z Niewidokiem trwa już kilka lat. Jeszcze za czasów prowadzenia Iskry Kleczy, Filip Niewidok i Michał Drechny zapraszali na treningi z wychowankami Iskry zawodnika Leicester City. Ponadto brat Marcina Paweł przez trzy sezony grał w pomocy Iskry Klecza.
Dyskusja: