Nie minął kwadrans, a andrychowianie wyszli na prowadzenie za sprawą duetu Gala – Młynarczyk. Pierwszy rozpędził się na prawej flance, idealnie dograł koledze, po którego strzale piłka odbiła się od słupka i przekroczyła linię bramkową. W 20 minucie gospodarze odebrali futbolówkę po zastosowaniu pressingu na pograniczu faul. Sędzia gry nie przerwał, a finałem akcji był wyrównujący gol.
Jakby nieszczęścia było mało w 24 minucie kontuzji nabawił się Tylek, co spowodowało zdezorganizowanie szyków. Miejsce środkowego obrońcy zajął przesunięty z lewej strony formacji defensywnej Senderski, zaś na jego pozycję powędrował Młynarczyk, którego trzeba było „wyjąć" z linii napadu. Przy wąskiej kadrze takie roszady musiały ostatecznie odbić się na grze, tym bardziej, że Młynarczyk jest w tej chwili jedynym graczem potrafiącym przetrzymać piłkę z przodu.
W 28 minucie goście po raz drugi wpakowali piłkę do siatki po centrze Senderskiego i strzale Dębskiego, choć sędzia dopatrzył się w tej sytuacji faulu na bramkarzu. Wynik zatem nie drgnął. Mimo wyrównanej gry w pierwszej połowie, to Łysica wyszła na prowadzenie w 37 minucie, czym zapewniła sobie zwycięstwo. Po przerwie przyjezdni również stanęli na wysokości zadania, ale nie zdołali odrobić strat.
Po dwóch bardzo słabych meczach teraz przyszły dwa całkiem dobre – mówi trener Edward Wandzel. – Na pewno dobrze się dziś zaprezentowaliśmy, ale w ogólnym rozrachunku to nie ma znaczenia. Liczą się punkty, a znów była szansa na choćby jeden. Sami pokpiliśmy sprawę. Po raz pierwszy wyszliśmy wiosną na prowadzenie. Wydawało się, że to jest warunek podstawowy, żeby myśleć o punktach. W końcu go zrealizowaliśmy, ale znów proste błędy spowodowały, że grając dobrze, schodziliśmy do szatni przegrywając. Kontuzja Tylka na pewno utrudniła sprawę. Nie wiadomo jak długo potrwa jego rozbrat z piłką. Urazu nabawił się też Senderski. Mieliśmy w tym meczu mniej niż zwykle rezerwowych. Brakowało Kurlety, Kaczorowskiego, a Wandzel musiał wejść, choć nadal się kuruje. Mimo wszystko walczyliśmy o punkt. W końcówce przesunąłem do przodu Młynarczyka i Dębskiego. Teraz przed nami dwa ciężkie mecze wyjazdowe – z Podhalem Nowy Targ i Garbarnią. Nie składamy broni, choć mnożą się urazy i kartki. Jestem pełen uznania dla piłkarzy. Mimo złej sytuacji przychodzą na treningi, walczą w meczach. Inne drużyny może miałyby już dość, ale u naszych zawodników widzę dużo chęci. To bardzo pocieszające.
Łysica Bodzentyn – Beskid Andrychów 2:1 (2:1)
Beskid: Widawski – Marczak, Dębski, Tylek (25' Śliwa), Senderski – Gala, Sternal (66' Wandzel), Poznański, Adamus - Michulec (78' Zaremba) – Młynarczyk.
(AB), źródło: aksbeskid.pl
Dyskusja: