Z pozytywną dawką emocji i rekordem życiowym powrócił Paweł Góralczyk z Wrocławia, gdzie wystartował w pierwszych tegorocznych zawodach w tym roku. Z czasem 34 minuty i jedna sekunda nasz zawodnik uplasował się na 20 miejscu w gronie 1786 uczestników, wśród których nie brakowało biegaczy należących do czołówki w kraju.
O ile 2014 rok Paweł Góralczyk poświęcił na starty na krótkich dystansach, podczas których miał wypracować szybkość, to bieg we Wrocławiu był tylko jednym z kolejnych etapów przygotowań do maratonu i czas, jaki udało się osiągnąć, był już przed startem ustalony przez trenera. Na co dzień, maratończyk z Choczni biega o wiele dłuższe dystanse, a trening biegowy musi godzić z pracą na budowie.
W poniedziałki, środy oraz piątki robię sobie spokojne rozbieganie po Zawoi, gdzie razem z firmą TMT, gdzie obecnie pracuje, budujemy szkołę. We wtorki, czwartki oraz soboty jeżdżę z kolei do Krakowa, trenując w swoim klubie AWF. Natomiast w niedziele trenuje u siebie. Trenuje raz dziennie, po pracę na budowie traktuje jako trening na siłowni – mówi nam Paweł Góralczyk.
Dla wyczynowego biegacza, który chce coś osiągnąć, nie ma złej pogody do biegania. Czy do śnieżyca, czy ulewa, Paweł zakłada buty biegowe i zasuwa w trasę, pokonując codziennie od 19 do 35 kilometrów. W sumie, od początku 2015 roku Góralczyk przebiegł już 1369 kilometrów, czyli odległość, jaka dzieli Wadowice od granicy z Grecją, albo którą trzeba pokonać, aby dotrzeć na cypel helski i z powrotem.
Do Tokio, gdzie w 2020 roku zorganizowane zostaną Letnie Igrzyska Olimpijskie, o starcie na których marzy Paweł, brakuje jeszcze tysięcy przebiegniętych kilometrów. Maratończyk z Choczni skupia się póki co na każdych najbliższych zawodach. Ten, już 29 marca w Warszawie, kiedy to nasz biegacz wystartuje w półmaratonie.
}} Jak mówi nam Paweł, czasem trzeba biegać po takich zaspach...
Dyskusja: