Zgadzacie się? Mateusz Klinowski jest jedynym samorządowcem w regionie, który po pierwszej kadencji w tych wyborach oddaje władzę. Przegrana z Bartoszem Kalińskim wciąż jest komentowana przez Internautów, którzy chcą rozgryźć ten fenomen.
Marcin Gładysz, czyli wadowicki bloger "Dziadunio", też pokusił się o analizę. Co napisał?
Co takiego zdecydowało, że po zaledwie jednej kadencji odchodzi facet, który cztery lata temu pogrążył panującą przez z górą dwie dekady, Ewa Filipiak?Facet któremu włożyliśmy w ręce złoty róg? Ano zdecydowało wiele czynników, można by się pokusić o ich wymienienie, omówienie i umiejscowienie w czasie, ale to nie to miejsce jest. Najprościej mówiąc - Mateusz także zaczął panować. Nie administrować, nie rządzić, ale panować właśnie. Nasycił swoje ego na tysiące sposobów, zupełnie nie zauważając, że z każdym takim nasyceniem, jego rzeczywista pozycja polityczna maleje, miast rosnąć - analizuje Marcin Gładysz.
Marcin Gładysz jest osobą, która odchodzącego burmistrza dobrze poznała. Był taki okres, wiele lat temu, że razem współpracowali w Inicjatywie Wolne Wadowice.
Mateusz nie poczuł, że jego święte prawdy i święte racje, są trujące dla wszystkiego, co chociażby odrobinę inne, inaczej choćby akcenty kładące. Ano, nikt nie lubi być truty. I to właśnie, niepohamowany egocentryzm, a nie to co Klinowski zrobił, lub czego zaniechał, po mojemu doprowadziło go dzisiaj do tak spektakularnego upadku. Głownie i przede wszystkim to. Odepchnął po prostu zbyt wielu, zbyt wieloma wzgardził. A oni wrócili przy okazji wyborów - twierdzi Marcin Gładysz, który swój wpis umieścił na Facebooku, dzień po porażce Klinowskiego.
Bloger zachowuje też umiar w ocenie możliwości burmistrza elekta Bartosza Kalińskiego.
Co do Bartka. Cóż powiedzieć. W odróżnieniu od Klina, otoczył się ludźmi którym zaufał, wykonali wspólnie ogromną pracę i mają sukces. Sukces i czystą kartę. Mam oczywiście swoje obawy czym ją zapiszą, niepokoi mnie już na dzisiaj kilka rzeczy, ale spokojnie poczekam z ocenami. Ba, tak naprawdę to w ogóle wątpię bym chciał jeszcze poświęcać uwagę lokalnościom, no, chyba że znajdę jakąś atrakcyjną dla siebie formułę - kończy Marcin Gładysz.
No dobrze, Wadowice. Tutaj temat potężnego, przynajmniej w naszej, lokalnej mikroskali, kalibru. Mateusz Klinowski...
Opublikowany przez Marcin Gładysz Poniedziałek, 5 listopada 2018
Marcin Gładysz był również uczestnikiem tych wyborów. Kandydował z Ruchu Kukiz'15 do Rady Powiatu z Wadowic i nie uzyskał mandatu. Nie prowadził jednak kampanii wyborczej, udzielił tylko wywiadu Wadowice24.pl p.t. "Idę odwołać tę wojnę".
Oczywiście analiz przyczyn wyborczej porażki jest więcej. Jedną z nich, na którą naszym zdaniem warto zwrócić uwagę jest z kolei analiza komentatora z Wadowice24.pl, który zamieścił ją pod tekstem na naszym portalu.
Mateusz Klinowski, nie miał szans od samego początku wygrać tych wyborów. Właściwie co by nie zrobił, mógł jedynie ograniczać rozmiar klęski. Głównych powodów jest kilka: pierwszy ma charakter strukturalny, na który nikt nie miał wpływu. W klasycznym podziale elektoratu wyróżnia się trzy grupy, od 18 do 30 lat, od 30 do 50 i 50 +. Zgodnie z piramidą wieku, obecnie pierwsza jest najmniejszą ilościowo, największa jest druga i trochę od niej mniejsza trzecia. Burmistrz Mateusz był wstanie silnie oddziaływać na pierwszą, ale z powodów swojego statusu cywilnego, nie miał możliwości wiarygodnie utożsamiać się z drugą, a z powodów mentalnych z trzecią. Druga grupa to w większości młode małżeństwa posiadające już dzieci, a co się z tym wiąże, już ukształtowany i wstępie zweryfikowany pogląd na rzeczywistość. Ich aspiracje są już mniej osobiste, a bardziej stają się społeczne, ukierunkowane na potomstwo i jego rozwój. Oni już wiedzą, że życie to nie jest bajka i należy się sporo namęczyć, aby tylko w nim funkcjonować. Natomiast trzecia, posiada bardzo duże doświadczenie życiowe i już widziała i przeżyła tyle, że wie, iż nie oszczędnością i pracą ludzie się bogacą, tylko układami i cwaniactwem. Dla nich nawet najlepsze plany i zamierzenia, są tylko którymiś z rzędu opowiastkami, jakich słyszeli już naprawdę sporo. Do wszystkich tych grup należy mówić ich językiem, ale aby ten język był autentyczny, orator musi doświadczyć przynajmniej w jakieś części, każdej z tych grup. Przewaga Bartosza Kalińskiego polegała na tym, że jeszcze pamiętał doświadczenie pierwszej grupy, ale również już czuł smak drugiej i był poskramiany przez dużo starszych kolegów z partii, co do trzeciej. A jak będzie dalej, zobaczymy, ale jakiegoś przełomu specjalnie nie prognozuję - napisał Internauta.
A Wy co sądzicie?
Dyskusja: