Kontrowersyjna uchwała o sprzedaży 49 procent udziałów w spółce EKO, zarządzającej wysypiskiem w Choczni, nie weszła w środę (14.09) do porządku obrad nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej.
Mateusz Klinowski prawdopodobnie nie chciał ryzykować przegranej w głosowaniu i w ostatniej chwili wycofał swój projekt. Ewentualna przegrana naraziłaby go na straty wizerunkowe i obnażyła jego niemoc w radzie, bowiem przeciwko uchwale zamierzali głosować nawet ci radni, którzy jeszcze klika dni temu razem z burmistrzem odwoływali przewodniczącego rady Józefa Cholewkę. Tymczasem dla burmistrza ważne jest to, by ta większość, którą zbudował, się utrzymała.
Jak poinformował radnych prowadzący obrady Robert Malik, uchwała „została przeniesiona" na bliżej nieokreślony termin. Co to właściwie znaczy? Nic nie znaczy.
Sytuacja w spółce EKO się nie zmienia. Gmina zachowuję swoje 49 procent udziałów, a prywatna spółka Empol pozostałe 51 procent. Teraz burmistrz, który jest w radzie nadzorczej EKO razem z przedstawicielami Empol, muszą znaleźć wyjście z sytuacji, o ile rzeczywiście w spółce jest tak źle, jak to ostatnio przedstawiali.
Może się jednak okazać, że EKO nadal będzie działać, a strachy o zamykaniu wysypiska, jeśli nie dojdzie do jego rozbudowy, były przesadzone.
Przypomnijmy, że próba pozbycia się majątku gminy przez Klinowskiego została zgłoszona do prokuratury przez posła Józefa Brynkusa z klubu Kukiz'15. Prokuratura zajęła się już wyjaśnieniem zagadki EKO i wezwano pierwsze osoby na przesłuchania. Działania śledczych również mogły wystraszyć niektórych radnych, a także samego włodarza miasta.
Dyskusja: