Od odczytania aktu oskarżenia rozpoczął się w poniedziałek (20.06) proces burmistrza Wadowic. Mateusz Klinowski jest pierwszym burmistrzem Wadowic, który zasiada na ławie oskarżonych podczas pełnienia funkcji jako podejrzany o popełnienie przestępstwa ściganego z oskarżenia publicznego. Prokuratura oskarża go o to, że dwukrotnie złożył fałszywe oświadczenie majątkowe, nie wpisując w nich pożyczki 100 tysięcy złotych, którą uzyskał od profesora UJ. Pieniądze, które dostał od swojego przełożonego, posłużyły mu swego czasu na zakup mieszkania w Krakowie.
Sprawa dotyczy oświadczeń majątkowych, które Klinowski składał jako radny za 2010 i 2011 rok. Prokuratura wskazuje, że Klinowski był zobowiązany do wpisania w oświadczeniach swojego zobowiązania pieniężnego, a tego nie uczynił pomimo wyraźnej instrukcji jaka widniała w dokumencie.
Burmistrz Wadowic do przestępstwa się nie przyznaje. W poniedziałek (20.06) odpowiadał na pytania oskarżyciela i obrońcy. W sądzie reprezentuje go mecenas Wojciech Sobczak, którego Klinowski zatrudnił w Urzędzie Miasta gdy został burmistrzem.
Podczas rozprawy oskarżony tłumaczył, że pierwsze z oświadczeń, w którym nie było pożyczki, wypełniał gdy został radnym. Było to w Biurze Rady Miasta w urzędzie, w obecności pracownic tego biura i to od tych uzyskał poradę, jak wypełnić dokument.
Nie przywiązywałem do tego żadnej wagi, oświadczenie wypełniałem na czuja (oryginalne stwierdzenie) - mówił przed sądem Mateusz Klinowski. Wcześniej informował sędzię prowadzącą rozprawę, że posiada wykształcenie wyższe i jest prawnikiem, wykładowcą na uniwersytecie.
Klinowski stwierdził też, że gdy został radnym nie czytał poradników i instrukcji dotyczących wypełniania oświadczeń majątkowych. Burmistrz dodał, że "panie w biurze" poinformowały go, że "inni radni" nie wpisują pożyczek do oświadczeń.
Na pytanie prokuratury, czy rozumie treść pouczenia z formularza, w którym jest mowa o wpisaniu wszystkich zobowiązań powyżej 10 tysięcy złotych, odparł, że... "jest ono dla niego jasne".
Tak czy siak, wypełnienie formularza "na czuja" za 2010 rok skończyło się tym, że Klinowski pożyczki 100 tysięcy złotych od swojego profesora nie wpisał do oświadczenia. Nie wpisał jej też w kolejnym oświadczeniu majątkowym w 2011 roku, ale tu już bardziej się przyłożył, bo pofatygował się do Urzędu Skarbowego, gdzie próbował się dowiedzieć, jak powinno się wypełnić oświadczenie majątkowe. Twierdził też, że Urząd Skarbowy nigdy nie zwracał mu uwagi, by wpisać pożyczkę, jedynie skarbówka znalazła uchybienia w kwotach jego dochodu, ale było też ... "nieistotne"
Prokuratura badając przypadek Klinowskiego wzięła pod uwagę fakt, iż jest doktorem prawa, a więc nie może się tłumaczyć, że nie rozumiał przepisów, tym bardziej, że wzór oświadczenia zawierał pouczenia i podstawę prawną. W poniedziałek sąd odroczył rozprawę do 2 września, kiedy to zostaną przesłuchani świadkowie.
Mateusz Klinowski przyszedł do sądu uśmiechnięty i zadowolony. Zabrał ze sobą tekturkę, na której powklejał zdjęcia i nazwiska trzech osób, między innymi piszącego ten artykuł, zarzucając popełnianie przestępstw. Z tą tekturką paradował i pozował przed kamerami i aparatami fotoreporterów na korytarzu sądowym.
Cyrkowe gesty i próba robienia dobrego wrażenia nie zmieniają jednak faktu, że mamy do czynienia z poważną sprawą. Czyn, którego się dopuścił Klinowski, zagrożony jest karą pozbawienia wolności do trzech lat. Poza sankcjami karnymi grozi mu też utrata stanowiska burmistrza, wyrzucenie dyscyplinarne z katedry prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, a nawet konsekwencje finansowe.
I na koniec tytułem komentarza. Patrząc na jego zachowanie w poniedziałek miało się wrażenie, że co prawda Mateusz Klinowski przyszedł do sądu, ale burmistrza Wadowic i doktora praw, od którego oczekuje się powagi i szacunku dla porządku prawnego, wcale tam nie było.
#Wadowice Oskarżony o fałszerstwa burmistrz Klinowski w sądzie. Zasłaniał się tekturką :) pic.twitter.com/UDu887NeCn
— Wadowice24.pl (@wadowice24) 20 czerwca 2016
Dyskusja: