Nie milkną echa rozgłosu, jaki sam sobie zgotował „nasz burmistrz" Mateusz Klinowski swoim wpisem na blogu internetowym (burmistrzklinowski.pl), w którym komentował własne zarobki. Propozycję Klinowskiego, by burmistrzom i wójtom systemowo zwiększyć pensję o co najmniej „10 tysięcy złotych" podchwyciły media. Efekt?
Od kilku dni temat podwyżki pensji nie schodzi z czołówek gazet, portali internetowych już nie tylko lokalnych, ale i krajowych. Polska pomysłami Klinowskiego zachwycona jednak nie jest. Burmistrz dostał po uszach nie tylko od komentatorów, ale również od dziennikarzy i polityków.
Po kilku dniach ostrej krytyki pod jego adresem Klinowski próbuje ratować swój nadszarpnięty wizerunek. Twierdzi dziś, że został źle zrozumiany. W piątek (16.01) na antenie TVN24 bronił się twierdząc, że mimo wyboru i „godnej pensji burmistrza" (zarabia dziś 11 415 zł) nadal pozostanie społecznikiem.
Nie chcę podwyżki. Zostało to tak przedstawione i kaczka dziennikarska poszła w świat. Zrobiono ze mnie wroga publicznego numer jeden, a tutaj okazuje się, że nigdzie takie sformułowanie nie padło, jakobym żądał dla siebie jakichś pieniędzy. Motywy finansowe nigdy nie miały dla mnie znaczenia w mojej działalności. Co więcej pracowałem społecznie i nadal będę pracował społecznie przez wiele lat - mówił Mateusz Klinowski.
Burmistrz Wadowic podkreślał, że celem jego propozycji było wywołanie publicznie tematu zarobków polityków, które w jego opinii nie są dziś aż tak atrakcyjne.
Jeżeli chcemy, aby tacy ludzie jak ja, społecznicy, ludzie wykształceni, ludzie z kompetencjami innymi niż obecna klasa polityczna szli do polityki, to niestety skoro żyjemy w kraju, w którym sławimy wolny rynek i pozwalamy wyceniać nasze umiejętności wolnorynkowo, musimy zastanowić się dlaczego ludzie, którzy się sprawdzają, odnoszą sukcesy nie idą do polityki. Jednym z czynników, który o tym decyduje, jest wysokość zarobków - uważa Mateusz Klinowski.
Mimo tych deklaracji burmistrz Wadowic nadal uparcie wraca do pomysłu zwiększenia pensji politykom.
Wolny rynek ocenia kompetencje ludzi wykształconych, którzy zarządzają firmami, jednostkami, bardzo wysoko i my musimy zacząć dyskutować o tym, czy nie powinniśmy spowodować jednak podniesienia tych pensji, które są dziś w polityce - proponuje burmistrz.
Jego zdaniem brak takiej dyskusji doprowadza do hipokryzji, kiedy to politycy dziwnym trafem się bogacą, choć tak naprawdę nie powinni mieć dużych majątków przy obecnych poborach.
Sprawa zarobków burmistrzów, a także ich zwiększenia trafiła jednak na jałowy grunt w polskiej polityce. Posłowie, czyli ci politycy, którzy mogą zmienić prawo i zgodnie z pomysłem Klinowskiego zwiększyć pensje wójtów i burmistrzów, zajmować się tym nie będą.
Pan burmistrz na początku kadencji powinien się skupić na sprawach gminy. Rozmowy o wysokości pensji na samym początku pierwszej kadencji zapewne nie spodobają się mieszkańcom. Na samym początku rządów w mieście to strzał w kolano – ocenił w TVN24.pl Waldy Dzikowski, poseł PO z Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej.
Jak zaznaczył poseł, sama komisja w najbliższym czasie nad zarobkami samorządowców na pewno się nie pochyli.
Zajmujemy się kadencyjnością, prawem budowlanym, kwestią janosikowego. To są teraz priorytety. Samorządowcy mogą teraz zarabiać około 12 tys. zł brutto. Takie w Polsce są realia, może kiedyś to się zmieni – dodał Waldy Dzikowski.
Czy Mateusz Klinowski posłucha rady posła Dzikowskiego i skupi się teraz na bieżących problemach Wadowic, czy nadal będzie dyskutował o zwiększeniu pensji burmistrzom i wójtom w Polsce? Tymczasem w piątek (16.01) Gazeta Krakowska napisała, że najbliższy termin w urzędzie na przyjmowanie mieszkańców z ich problemami burmistrz ma dopiero... 16 marca. Do tego czasu przydałoby się porządne szkolenie z komunikowania się z mediami, bo obecnie to jest chyba największy problem „naszego burmistrza".
Dyskusja: