W okręgu nr 12 było tylko osiem mandatów poselskich i jeden senatorski, o które walczyło 82 kandydatów. Oczywista oczywistość to fakt, że nie wszyscy mogli wygrać, ale wielu kandydatów zaangażowało swoje pieniądze, czas, dało twarz, by jednak dostać się do Sejmu. Tym razem przegrali. Oto zestawienia pięciu największych porażek.
♦ 1. JÓZEF BRYNKUS z Wadowic (PSL)
To chyba najbardziej spektakularna przegrana tych wyborów. By tak rzec... był w ogródku i pożegnał się z gąską.
Przez cztery lata zasiadał w Sejmie z ramienia ruchu Kukiz'15 i uczciwie trzeba przyznać, że nie obijał się. 229 wystąpień sejmowych oraz 168 interpelacji, liczne wywiady w mediach - to wszystko jednak za mało na mandat poselski w 2019.
Na końcu coś poszło nie tak. Co? We wrześniu Józef Brynkus odnalazł się w naszym okręgu wyborczym jako lider Polskiego Stronnictwa Ludowego, choć jeszcze w sierpniu bliżej mu było do Konfederacji. Tego samego PSL, któremu pół roku wcześniej przyprawiał gębę... "SĄ GORSI NIŻ LEWACY".
Liderowanie PSL wyszło bez polotu, w kampanii wyborczej "aktywny poseł" okazał się mniej aktywy niż jego młodsi koledzy z listy. W efekcie wyborcy nie kupili tego transferu, osiągnął wynik 8122 głosy. Werdykt? Józef Brynkus nie jest już posłem.
♦ 2. MATEUSZ KLINOWSKI z Wadowic (KO PO)
Poparcie dla Mateusza Klinowskiego topnieje z wyborów na wybory. Rok po sensacyjnej przegranej elekcji na burmistrza Wadowic, próbował dostać się do Sejmu z listy biorącej KO PO, w sumie z wysokiego 5. miejsca. I znów przegrał. Sama kampania wyborcza kandydata była spóźniona i nijaka. Kandydat hamletyzował na Facebooku, jeździł na rowerze w marynarce (banery), co musiało być niewygodne.
Co więcej, chciał być posłem ugrupowania, które w przeszłości zwalczał. Stąd też dzisiejsza wiarygodność Klinowskiego została wyceniona przez wyborców na 4541 głosów. Słabiutko na mandat poselski, osiągnął piąty wynik, czyli nie poprawił swojego miejsca na liście. W mateczniku kandydata, czyli w Wadowicach, wyborcy częściej głosowali na jego niedawnych oponentów jak Filip Kaczyński, czy Ewa Filipiak. To musiało zaboleć.
♦ 3. MACIEJ KOŹBIAŁ z Wadowic (PO)
W wyborach ogólnopolskich do Senatu cała opozycja osiągnęła lepszy wynik niż PiS. Maciej Koźbiał mógł być w gronie tych wygranych. Tym bardziej, że w okręgu wyborczym było tylko dwóch kandydatów, a jego przeciwnik senator Andrzej Pająk właściwie był niewidoczny podczas tej kampanii.
Tymczasem Maciej Koźbiał uśmiechał się z banerów i ulotek do mieszkańców wszystkich gmin w okręgu. Dziesiątki reklam wyborczych, postów na Facebooku i obecność na spotkaniach PO to jednak za mało. Nie udało się przebić szklanego sufitu poparcia dla PiS w okręgu. Andrzej Pająk otrzymał 179 tys. głosów, a Maciej Koźbiał 130 tysięcy.
Mimo dobrej kampanii wizerunkowej, Maciejowi Koźbiałowi w naszej ocenie zabrakło determinacji i trochę treści. Nie pojawił się na przykład na wywiadzie, na który umówił się z redaktorem Wadowice24.pl. Czekaliśmy dwa tygodnie i nic. Tak się wyborów nie wygrywa, panie Macieju.
♦ 4. ZBIGNIEW BIERNAT z ZATORA (PiS)
Mamy wrażenie, że pan poseł podszedł do tych wyborów trochę nonszalancko. To również jedna z większych niespodzianek. Poseł PiS i były burmistrz Zatora, który wyprowadził to miasto na prostą, wydawał się mocnym kandydatem na Wiejską. Partia dała mu bonus w postaci trzeciego miejsca na liście w okręgu, w którym zebrała aż sześć mandatów. Tymczasem 9125 głosów w niedzielę nie wystarczyło.
Trzeci wynik w tych wyborach na liście PiS zrobił tymczasem wadowiczanin Filip Kaczyński, który startował z... 12 miejsca. Wystarczy porównać obie kampanie, by wiedzieć, co poszło nie tak. Filip Kaczyński był wszędzie, Zbigniew Biernat był gdzieniegdzie.
♦ 5. SŁAWOMIR HAJOS z Zawoi (PiS)
Sławomir Hajos nie przebił się. Zabrakło "wyborczego rokendrola". Podobna historia, jak kolegi z trzeciego miejsca PiS. Mimo szóstej pozycji na liście partii rządzącej, nie udało się obronić mandatu posłowi Sławomirowi Hajosowi.
Posłem był od 2018 roku, mandat uzyskał po opuszczeniu Sejmu przez Jarosława Szlachetkę, który został burmistrzem Myślenic. W kampanii wyborczej Sławomir Hajos raczej niewidoczny, poza swoim macierzystym powiatem suskim. Okręg wyborczy nr 12 to jednak pięć powiatów i trzeba było szukać głosów u sąsiadów. Samo posłowanie nie wystarczy. Obecność w terenie i liczba uściśniętych doni w kampanii to wciąż najlepszy sposób na wygraną.
Dyskusja: