WADOWICE - Sprawa wynagrodzeń, ale chyba też błędy w komunikacji pomiędzy pracownikami i kierownictwem szpitala stała się kością niezgody niedawnego przesilenia w lecznicy.
11 pracowników oddziału ginekologicznego złożyło niedawno rezygnację. Jak się dowiadujemy, na czele grupy stanął sam ordynator Tomasz Bieda, a oprócz niego jeszcze ośmiu lekarzy. Choć do rezygnacji doszło już jakiś czas temu, obecne kierownictwo szpitala nie potrafiło dojść do porozumienia z pracownikami.
Tymczasem szpitalowi groziło, że w czerwcu na oddziale może zabraknąć pracowników i może być kłopot zabezpieczeniem dyżurów oraz z odbiorem porodów. Sprawa trafiła do starosty wadowickiego Eugeniusza Kurdasa, do którego lekarze zwrócili się o pomoc. Jak udało nam się dowiedzieć, problemem była sprawa wynagrodzeń pracowników oraz polityka personalna ZZOZ.
W obecności starosty doszło w końcu do spotkania pomiędzy ordynatorem oddziału, lekarzami, a dyrektorka szpitala Beatą Szafraniec. Negocjacje prowadzone przez starostę Kurdasa i członów zarządu powiatu zakończyły się wstępnie ugodą. Lekarze powstrzymają się od zwolnień, a dyrektorka została zobowiązania do wysłuchania skarg pracowników i rozwiązania konfliktu.
To już kolejny kryzys personalny w szpitalu wadowickim, w który musi wkraczać zarząd powiatu. Tym razem udało się zgasić pożar, ale jak długo jeszcze?
Jak poinformowała niedawno na sesji Rady Powiatu w Wadowicach radna Maria Wądrzyk, 211 pracowników szpitala nie dostaje minimalnej płacy w pensji podstawowej bez dodatków.
Oczywiście nie jest tak, że całkowita pensja pracowników ZZOZ jest mniejsza od wymaganego najniższego wynagrodzenia. Kierownictwo ZZOZ spełnia wymóg minimalnego wynagrodzenia dzięki wypłacie dodatków. Niemniej jednak frustracja z powodu niskich zarobków wśród pracowników narasta.
Dyskusja: