W tym wyjątkowym dniu jakim są Walentynki Fundacja DKMS publikuje jedną z najpiękniejszych opowieści o miłości, którą można sobie wyobrazić. Historia początków znajomości i późniejszego toku wydarzeń mieszkanki Jaroszowic, chorej na białaczkę Lili Fili i jej obecnego męża Piotra, to gotowy scenariusz filmu.
Bieg zdarzeń jest tak niesamowity, że lepiej przeczytać go uważnie wprost ze słów, którymi podzielili się oboje w wywiadzie dla Fundacji DKMS.
LILA:
Z Piotrkiem poznaliśmy się na Oddziale Przeszczepowym w Krakowie. On już był prawie dwa miesiące po przeszczepie szpiku, a ja dopiero przed procedurami przygotowującymi. Wrócił do szpitala, ponieważ jego organizm atakował wirus. Po badaniach podszedł do mnie, przywitał się i tłumaczył mi jak wygląda przeszczep. Przegadaliśmy cały wieczór. Następnego dnia rano przenoszono mnie już do izolatki. Chciałam się pożegnać, ale on fatalnie się czuł. Tego dnia zapadł w śpiączkę. Jedyne co mogłam zrobić, to czekać czy odpisze na moją wiadomość na fb... Po około dwóch tygodniach, wybudził się. Nie pamiętał wydarzeń z ostatniego miesiąca, ale odpisał na moja wiadomość. Wtedy poznaliśmy się po raz drugi. I od tamtej pory codziennie rozmawialiśmy po kilka godzin przez telefon albo spotykając się na wizytach kontrolnych. Dobrze było wymieniać się smutkami i radościami, wspierać się nawzajem. W końcu kto zrozumiałby mnie tak dobrze, jak nie ktoś kto przeszedł to samo. Tak pozostało do dzisiaj.
PIOTREK:
Poznawaliśmy się w sterylnych warunkach. I mówiąc o sterylnych warunkach nie mam na myśli tylko zdezynfekowanych izolatek, ubrań i jedzenia. Chodzi mi o to, że spotkało się dwoje wychudzonych, zbombardowanych chemioterapią, łysych jak kolano młodych ludzi. Kiedy życie wisi na włosku ludzie są szczerzy, autentyczni i otwarci. Nam właśnie taka sterylność była dana. Sam moment poznania mojej żony, znam z jej opowiadania. Jednak znając siebie, to pewnie, gdy zobaczyłem wystraszoną osobę, starałem się jakoś podnieść ją na duchu. Mimo, że każdy przed przeszczepem poznał już uroki chemioterapii to ja byłem od Lili o 62 dni przeszczepowych starszy. Starałem się ją uspokoić. Lili przeszła przeszczep, ja cudem wyszedłem z powikłania. Rozmawialiśmy w izolatkach przez telefon. Czasem tylko ukradkiem wychodziłem pod jej box żeby jej pomachać. Nasze nocne rozmowy trwały godzinami. Trafiliśmy do domów i nadal utrzymywaliśmy kontakt. Musiałem stać na straży samopoczucia Lili. Doskwierało nam cały czas mnóstwo dolegliwości. Gdy Ona wątpiła, bardzo źle się czuła, starałem się znaleźć tysiąc argumentów dla których warto zacisnąć zęby.
Białaczka przeorganizowała ich dotychczasowe życie. Lila musiała przerwać studia, a on pracę zawodową. Ale dzisiaj są szczęśliwym małżeństwem, uświadomionym dobitnie przez chorobę, co w życiu jest najważniejsze. Wiemy, że to właśnie miłość - mówią zgodnie.
W te Walentynki podziel się miłością i podaruj chorym na nowotwory krwi szansę na życie, ale także, marzenia i szczęśliwe chwile. Podaruj im czas, którego mogą nie mieć, bez Twojej pomocy. Dołącz do akcji #DajCzerwone i zostań Dawcą szpiku. W te Walentynki podaruj coś specjalnego! - informuje Fundacja DKMS na swoim blogu.
}} Przeczytaj o chorobie Lili TUTAJ
Dyskusja: